reportaż - Żaden człowiek nie jest nie legalny

Uchodźcą zostaje osoba, która:
"na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami państwa, którego jest obywatelem i nie może lub nie chce z powodu tych obaw korzystać z ochrony tego państwa..."
art.1 Konwencji Genewskiej z 28 lipca1951 r.


-Oni mieszkają w MONARZE? –moje zdziwienie było ogromne
-Tak, znaczy nie w samym MONARZE.- odpowiedziała mi Agata, moja jedyna koleżanka, która ma znajomych uchodźców- Jak wiesz tutaj jest jeszcze hospicjum i ośrodek dla bezdomnych. Ten ośrodek zorganizowała Polska Akcja Humanitarna (która znajduje się na ul. Szpitalnej 5), a kieruje nim Iza Majewska i jest to jedyny ośrodek, w całej Polsce, dla uchodźców bez statusu.
Status? Status uchodźcy? A co to znaczy?
Oznacza to, że uchodźca jest chroniony przez nasze państwo i ma wszystkie prawa i obowiązki, jakie my posiadamy, jako obywatele Polski, oprócz prawa wyborczego.
Ośrodek jest bardzo maleńki. Zajmuje pierwsze piętro kontenera mieszkalnego. W sumie znajduje się tam 22 osoby w tym 2 rodziny z dziećmi. Nie płacą za światło, wodę, za nic. Dostają wyżywienie np. cukier, mąkę itp. Innej pomocy nikt nie proponował. Dlatego pani Zula z rodziną tu trafiła. Wchodzimy do pierwszego pokoju przy wejściu. Też malutki, jeden pokój przedzielony meblościanką.
- Gratuluje udało się wam zdążyć na drugie danie i deser. A chcę zauważyć, że czeczeńskie ciasta są najlepsze- przywitał nas pan Ryszard, dobry przyjaciel państwa Sarakajewowych, nauczyciel. Często przyjeżdża i zabiera chłopców na AWF lub do innych ośrodków sportowych.
Wcześniej mieszkali w ośrodku w Smoszewie. Tam mieszkają uchodźcy, którzy czekają na nadanie statusu uchodźcy (czas oczekiwania 3 miesiące. MSW, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w tym czasie musi rozpatrzyć sprawę pozytywnie lub negatywnie. Ponieważ maja dużo uchodźców, a mało pracowników, czeka się bardzo długo na odpowiedź) W Smoszewie mają zapewnioną pomoc lekarską, jedzenie, ubrania, kieszonkowe pieniądze na miesiąc i wyżywienie. Kiedy się skończy procedura nadania statusu, wtedy jest koniec ze wszystkim i po prostu lądujesz na ulicy.
- Ale dlaczego Polska, a nie Francja czy Niemcy?
- Na zachód mnie nie ciągnie- mówi pani Zula- Po tym jak widziałam wojnę, śmierć najważniejsze było, że tu jest spokój, że bomby nie spadają na głowę, ze dzieci mogą normalnie spać, normalnie wykąpać się, ja normalnie ugotuję coś do jedzenia. Potem Achmedowi i Mahometowi załatwiliśmy szkole, chciałabym żeby zdobyli normalne wykształcenie, i tak po kolei, po kolei i teraz tak myślę, że chciałabym tu zostać i pracować. Napisałam tak, gdy składałam prośbę o status uchodźcy. Może dlatego go nie otrzymałam? Bo Polacy tez maja swoje problemy, duże bezrobocie, a ja bym tylko stanowisko zabrała, więc 2 lata siedzimy i nic nie robimy- wariactwo! Nie mamy żadnej możliwości powrotu do domu, chociaż, co będzie w przyszłości w Czeczeni, zobaczymy!
Każdy tutaj ma swoją historię, tragedię- ciągnie dalej pani Zula - ale mimo to atmosfera na Marwilskiej jest najlepsza. Wszyscy sobie pomagamy. Jestem bardzo zadowolona z pobytu w tym ośrodku, tak, że gdyby ktoś mi teraz zaproponował, żeby zmienić ten ośrodek na inny, z kieszonkowym (bo tu nie dostajemy), nie zmieniłabym. Wszyscy marzą żeby cos w ich sprawie się zdarzyło. I każdego wieczoru, kiedy się spotykamy w wspólnym gronie pytamy siebie nawzajem czy wszystko w porządku, jak się wiedzie? Każdy czeka na telefon z domu.
Nie są one częste, bo rodziny często mieszkają w ojczystych krajach, nie maja pieniędzy. Matka pani Zuli dzwoniła ostatnio na urodziny Mahometa, młodszego syna, wtedy też składała córce życzenia na dzień kobiet i na jej urodziny.
-To wszystko ponieważ, nie ma skąd dzwonić. Trzeba chodzić specjalnie do baz wojskowych, bo tylko tam są telefony.
Mieli wszystko a teraz nie mają nic. Wszystko zrujnowane, 80% miasta Grozne w gruzach. Czeczeni dzielą inwazje rosyjskie na 2 etapy. I wojnę (VIII 1994 - X 1996) i II wojnę (zaczęła się IX 1999, aktualnie partyzancka wojna). Wszystko zostało zniszczone. Rodzina Zuli miała czteropokojowe, duże mieszkanie, oraz zakupione dla brata mieszkanie piętro wyżej, w czasie II wojny spadla bomba i zniszczyła wszystko. Teraz mieszkają w obcym, jednopokojowym mieszkanku, bez świtała, bez wody. Rosjanie mówią, że tam jest spokój, to nieprawda, tam wszystko ciągle wrze. Ogłosili niepisane prawo „Ruszajły” (wice-minister spraw wewnętrznych). Oficjalnie w Rosji każdy jest równy, ale to prawo mówi, że, jak spotka się Czeczeńca, trzeba jak najbardziej utrudniać mu życie, nie dawać pracy, podglądać i donosić na niego, kontrolować konta w bankach, nie wypuszczać z terenów Rosji, a nawet Czeczenii. Gdy pani Zula uciekała do Kaliningradu, konduktorzy w pociągu pytali się jej czy jest z Czeczenii i przekazali policji, że jedzie jedna pani z Czeczeni z dwójką dzieci. Na przystanku wszyscy wyszli jak normalni ludzie, a oni z policjantem, który zabrał ich na posterunek. Dlaczego? Bo byli z Czeczenii. Trzymali ich tam kilka godzin. Zuli zdjęli odciski palców, jak jakiejś bandytce.
O tym prawie wszyscy wiedza, nawet fundacja Helsińska. Rosjanie wykorzystują Czeczenów: jeżeli kogoś zabili i jego rodzina chce ciało, żeby je pochować według praw Koranu, żądają 100.000 dolarów.
W pokoju obok mieszka pan Gaszajew Edil Daniłowicz, niestety bez rodziny, która znajduje się w centralnym ośrodku w Dębakowie i czeka na status. Podczas wojny w Czeczenii, Rosjanie strzelili mu w głowę. Cudem przeżył, niestety teraz jest poważnie chory, ma problemy z mówieniem. Pisze teraz książkę („Spowiedź rozstrzelanego”), w której opisuje swój wstrząsający los. Ma status uchodźcy (jest to jedna osoba z trzech,w tym ośrodku, ze statusem). Potrzebuje opieki medycznej. Aktualnie, po otrzymaniu statusu, nic się nie zmieniło. Nikt mu nie chce pomóc, nikt nie pytał, co jemu i jego rodzinie potrzeba. Pan Gaszajew powinien żyć w zupełnie innych warunkach. Koniecznością są trzy operacje: nosa, na szyi i klatki piersiowej (droga, którą przewędrowała kula).
- Nie zgłosił pan nigdzie, że potrzebuje pan operacji, specjalnego leczenia?
- Pisał prośbę – tłumaczy pani Zula, ( bo pan Gaszajew nie umie języka polskiego) – żeby mu zrobili operację nosa, jak tylko złożył wniosek o nadanie statusu. Dostał skierowanie na operację. Niestety powiedzieli mu, że nie mają pieniędzy na jego zdrowie, na wszystko. Potem załamał ręce i przestał pisać do kogokolwiek, bo nie miał nadziei, że ktoś mu pomoże. Teraz, kiedy ma paszport, też nie ma pieniędzy na operacje.
Pan Gaszajew chciałby pracować, status mu to umożliwia, ale niestety nie może z powodu inwalidztwa. Ma 2 grupę, otrzyma małą rentę, jeżeli jeszcze raz przejdzie przez komisję medyczną.
- Pan Gaszajew będzie oczywiście robił badania -tłumaczy dalej pani Zula- musi żyć przyszłością, on nie może tak po prostu siedzieć.
Później pani Zula zaprowadziła mnie do świetlicy. Mały pokoik z dwoma kanapami, telewizorem. Miałam jeszcze porozmawiać z innymi uchodźcami. Przyszedł tylko pan Samuel z Iraku. Ludzie po tak dramatycznych przejściach są bardzo nieufni, nie chcieli z mną rozmawiać, chociaż pani Zula tłumaczyła im, że nie piszę dla żadnej gazety tylko na konkurs.
- Ja Ci nie muszę mówić całej prawdy, ja Ci w ogóle prawdy nie muszę powiedzieć- powiedział mi pan. Samuel.
Przybył do Polski z powodów politycznych, chciał być wolnym człowiekiem. Kiedy do Iraku dotarła wiadomość, że pan Samuel wyemigrował, rozstrzelali całą męską część jego rodziny. Sam, jeżeliby wrócił do ojczyzny, zostałby zabity. Jego podróż do Polski był bardzo długa i skomplikowana. Najpierw pracował „na czarno” w Jordanii. Kilka razy złapała go tam policja. Później wyjechał do Tajlandii, gdzie zamienił paszport na fałszywy. W Polsce złapali pana Samuela na granicy w Świnoujściu. Siedział u nas w więzieniu 3 miesiące. Później znalazł się na ulicy, aż w końcu trafił do ośrodka na Marwilskiej.
Są uchodźcy i obcokrajowcy.- mówi mi na do widzenia pani Zula- Jest miedzy nimi duża różnica. Jedni przyjechali, dlatego, że nie mieli innej możliwości zostać w kraju, a drudzy przyjeżdżają tutaj tylko po to, żeby zarobić.
Historia narodu polskiego jest bardzo podobna do losów tych ludzi. Nasi pradziadkowie, a nawet nasi rodzice przeszli dokładnie to samo podczas zaborów czy czasów rządów komunistów. Uciekali do Francji, Anglii, Kanady, USA. Dlatego powinniśmy dokładnie znać sytuację takich ludzi i wiedzieć jak im pomagać. Niestety większość uchodźców żali się,że nikt nie pyta ich, czego chcą, czego potrzebują. Nikt nie pomaga im znaleźć pracy, a niektórzy nie załatwią sami sobie pracy, gdyż nie znają polskiego, albo są chorzy jak np. pan Gaszajew. Zadajmy sobie pytanie, a co w ogóle, my Polacy, robimy?
Zespół ds. Uchodźców Amnesty International zajmuje się pomocą uchodźcom (oraz osobom starającym się o przyznanie im takiego statusu) w ramach międzynarodowego mandatu A.I. Ich działalność skupia się na trzech głównych obszarach. Pierwszy, to ochrona praw człowieka w krajach, z których pochodzą uchodźcy. Na podstawie raportów i statystyk dostarczanych im przez Departament ds. Migracji i Uchodźstwa, stworzona została lista jedenastu krajów, z których do Polski trafia największa liczba osób starających się o status uchodźcy. Są to, niezmiennie od kilku lat: Pakistan, Sri Lanka, Indie, Afganistan, Bangladesz, Irak, Sudan, Etiopia, Somalia, Kamerun i Armenia. Na bieżąco dostarczają DMiU raporty o łamaniu praw człowieka w wyżej wymienionych państwach. Drugim celem działalności A.I. jest ochrona praw człowieka w kraju azylu. Utrzymują bezpośredni kontakt z osobami występującymi o status uchodźcy. Pomagają im podczas trwania całej procedury (członkowie zespołu są czasami, jeśli to konieczne, pełnomocnikami w takich sprawach). Robią też wszystko, aby zagwarantować pomoc prawną przy procedurze składania podania do DMiU o przyznanie statusu uchodźcy w Polsce. Kolejnym etapem w działalności A.I. jest prowadzenie zajęć edukacyjnych w szkołach, które mają na celu kształtowanie otwartości i tolerancji wobec uchodźców. Należy pamiętać, że samo otrzymanie statusu sprawia tylko, że taka osoba może przebywać w naszym kraju legalnie, nie znaczy to jednak, iż jej życie wróciło do normy. Musimy pamiętać, że nasze społeczeństwo nie jest do końca tolerancyjne, dlatego oprócz pomocy samym uchodźcom, musimy także pomóc zrozumieć innym koszmar, który przeżywają ci ludzie. Przyczyńmy się do tego, aby uchodźcy znaleźli nowy dom, aby znów mogli spać spokojnie, bezpieczni i wolni od prześladowań. Pozwólmy im więc poczuć się jak ludzie, bo w końcu, kim tak naprawdę są uchodźcy?
Informacja pobrana ze strony http://www.uchodzcy.most.org.pl/
Chciałabym podziękować Agacie i jej rodzicom, Krzyśkowi,pani Zuli i jej rodzinie oraz Tomkowi za pomoc w zebraniu materiałów.

Brak komentarzy: