Echo niedkończony

Teskt stworzony bardzo bardzo dawno temu, na współkę z koleżanką Luizą.

***
„EHO”
PRZEDMOWA
Ble,ble,ble ja nie chce przynudzać (to mi wychodzi najlepiej). Może Yenn coś się uda napisać ciekawego. Zaczęłyśmy pisać książkę 17.01.2001. itd., itp., etc.
Cześć czytelniku, poczytaj sobie o naszej kochanej bohaterce, i zważ, że to nasza pierwsza powieść, i jak na fantasy trochę dziwna. Jeśli oczekujesz pięknych i delikatnych wróżek w różowych sukieneczkach, lub opowieści o małych zielonych ludkach, to lepiej od razu odłóż tę książkę. Jeśli Cię ten wstęp nie zraził to czytaj dalej – i napisz nam co o tym sądzisz. Jeżeli nie dobrniesz do końca to też napisz – przynajmniej nie popadniemy w samozadowolenie. Mam nadzieję, że nie przenudziłam, co tak jak caRo wychodzi mi najlepiej. Nie mogłam jednakże powstrzymać moich sadystycznych skłonności. Nie zatrzymuje Cię już drogi czytelniku, Bywaj zdrów na ciele i umyśle - Yennefer

ROZDZIAŁ 1
KOLCZYK
23.07.1924r
Chicago
Przed domem zatrzymał się czarny ford. Nie, kilka, może 5 lub 6 samochodów, już nie pamiętam. Z pierwszego wysiadł Pango prawa ręka szefa, uwielbiał go, zresztą każdy go podziwiał i jak można było się nie śmiać z jego żartów! Zaraz za nim wyszedł, no ten rusek, Iwan. Największy lizus w bandzie, chciał zagarnąć majątkiem szefa, a szczególnie jego córką, oczywiście adoptowaną. Szef nienawidził starych bab zrzędzących mu nad uchem. Np. swoją ciotkę Marinę wsadził w betonowe buciki, bo kazała mu zmienić krawat. Dziwny był szef, ale jednak jego „córka” była jeszcze dziwniejsza. Jej pełne imię brzmi Ehuashi Bjork Tador, szef chciał żeby w przyszłości została pierwszą gangsterską, a mogła doczekać bardzo odległych czasów, w końcu była elfem. Mówiłem Ci o tym? Nie? No cóż skleroza nie boli.
Była bardzo piękna. Nosiła dziwną jak na te czasy fryzurę, w ogóle włosy miała dziwne. Proste, tak do jej spiczastych uszu, czarne jak mahoń, ale nie całkiem. Końcówki miała rude. Nie, one były czerwone jak ogień, żywy ogień. To były jej naturalne włosy. Ubierała się zwykle w czerwony kapelusik z czarnym piórkiem i czerwony lub czarny komplet, czasami latała w męskich spodniach, co wszystkich szokowało. Ale mnie nie.
Tego dnia, nie wybiegła ojcu na powitanie, jak zwykle to robiła. Słyszeliśmy jak poprzedniego dnia się z nim pokłóciła i wyszła z domu. Wszystkim się wydawało,że wróciła do domu w nocy, ale tak raczej nie było. Rano od razu wyjechaliśmy na spotkanie z Alem Capone, a on nigdy nie lubił czekać, więc nie sprawdziliśmy czy jest. Szef szedł po schodach do domu, raczej willi. Usłyszeliśmy jeden, jedyny strzał, taki syk. Zobaczyliśmy szefa bez połowy głowy. No i zaczęły się wrzaski, krzyki, strzelanie w puste cele, przy okazji Pango zabił Iwana, nikt go nie lubił.Ja zobaczyłem tylko na dachu jakby cień, to była Ehuashi z najnowszym sprzętem dopiero na próbach w wojsku. Skąd go wytrząsnęła? Nie wiem, naprawdę, nie wiem. Ale coś zmieniło się w jej wyglądzie. Ścięła włosy, jak wy to teraz nazywacie na jeża? Tak,tak, dokładnie tak. Była w męskich ciuchach. Gdyby nie charakterystyczny kolor włosów, pomyślałbym, że to jakiś obcy facet. Nie zabiłem jej, za bardzo ją lubiłem. Najzabawniejsze jest to, że nie strzelała zwykłym nabojem. To było coś w rodzaju kolczyka, ale to nie było to. W środku miało odpowiednią ilość plastiku, żeby wysadzić łeb szefa. Zawsze twierdziłem, że elfy to najmądrzejszy naród. Ona zrobiła to ręcznie, wszystko sama. Szef doskonale przyuczył ją do fachu. Uczeń przerósł mistrza. Nigdy więcej jej nie widziałem. Ciekawe, co robi teraz?

ROZDZIAŁ 2
PREZYDENT
Godz.01:34
Warszawa
-Ile za to dostaniemy?- spytał się Karvt
-Nie wiem. Mówili,że z $2.000.000 za niezbyt efektywną, ale dobrą robotę. Nie chcą,żeby stało się tak jak w Dallas z Kenedym.
- Boże, co oni teraz chcą, z Polski zrobić Amerykę? Byłeś kiedyś w Ameryce?
- Raz, w 1956.
- A ja byłam latach 20.
- Ile my się znamy całkowicie?
- Hmmmm... 6 lat, tak dokładnie. To mało. Pamiętasz naszą pierwszą wspólną robotę?
- Jakbym mógł zapomnieć Ehuashi. Ty mój mały,młody, niedoświadczony elfie.
- A ty może doświadczony? Karvt, jesteś niewiele starszy od mnie, więc się nie przemądrzaj. Trzeba wszystko przygotować. Którędy będzie ten pacan jechał?
- Co ty ślepa, czy z wywiadu? Od miesiąca ten motłoch zwany czasem narodem przygotowuje ulice na przyjęcie tego bubka. Kupa luda będzie stała wokół niego nikt nie zwróci na nas uwagi. Chyba, że się...przebierzesz, bo jesteś... hmmm.... Charakterystyczna...
- Co ty za idiotkę mnie masz? Ten strój kataryniarza z akcji w 1943 będzie idealny, Wtedy, co zarżnęliśmy tą pieprzoną dyrektorównę. Dotąd nie mam pojęcia, co od niej chciały te chamy. Potem i tak musiałam ich zarżnąć. Niezła była zabawa.
- No dobra nie rozgaduj się tak. W końcu znamy się tylko 6 lat jeszcze mi cos powiesz, co nie trzeba.
- Ja? Nie przeceniaj swoich możliwości. I tak rzadko ci mówię prawdę.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - oboje wiedzieli, że to nie była prawda – I nie susz tak zębów.To tajne spotkanie. A ta kupa idiotów, którzy wiszą na gzymsie okna, to tylko dekoracje. Ty ich zabij mnie już ręce bolą.
Zielonowłosy człowiek z dreadami podszedł do szyby i wyjrzał. Ehuashi jak zwykle miała rację. Wychudzony człowieczek przypominający trochę szczura stał przyklejony do ściany. Jednym ruchem wciągnął chudego do wnętrza. Dopiero teraz zauważył drugi cień skaczący w dół.
- Na tysiąc szczurzych kiszek! Jeden mi uciekł, ale i tak zaraz się zabije. To 13 piętro.
- Nie rozumiesz głąbie jeden, że oni mają bazę kilka pięter niżej? On skacze, a oni go wciągają liną!
- Pech. A swoją drogą to, czemu ci chłoptasie prezydenta nie używają starych, dobrych pluskiewek?
- Bo już dawno się zorientowali, że mam ten pokój od stałą obserwacją, i wyczuwam promieniowanie. Ty niestety tego nie potrafisz, chociaż jesteś w pół elfem. Będziesz się musiał jeszcze wiele nauczyć.
W tej chwili otworzyły się drzwi i wszedł człowiek. Niezbyt wysoki blondyn wsunął się do ciemnego przedsionka.
- Przyniosłem chińskie żarcie...eeeeeee
- Ale trafiłeś Jagiol. - celnie spostrzegł Karvt
- Cholera jasna. – i zanim któreś z nich zdążyło wydać jakiś dźwięk, jego już już nie było.
- Zawsze możesz liczyć na informatora.
- Kto ci zlecił tę robotę? – wracając do sprawy, spytała Ehuashi tego szczurowatego. Cuchniesz szpiegiem na kilometr, gdzie oni znaleźli takiego człowieka? On wygląda jak żywcem wyjęty z tych śmiesznych filmów szpiegowskich.
- Ja ...nie ... powiem...
- Daruj sobie wśród przyjaciół jesteś...–powiedziała Ehuashi. Zaciągnęła się –Twój szefunio i tak Cię właśnie wywala. A swoja drogą ciekawe czy uwierzy w bajeczkę o stroju kataryniarza. Pewnie pół ulicy by się na mnie gapiło, a o dopuszczeniu do ulicy już mowy nie ma.
- To ... Caramel...
- Grzeczny chłopczyk. A teraz Karvt wyślij go na jakieś egzotyczne wakacje, mogą być w Mozambiku. Mam tam znajomego tresera, może nauczy Cię tańczyć na linie. A poza tym cyrkówki to podobno ładne panienki.
Karvt uśmiechnął się pod nosem. Mała gangsterka kocha efekty. Dlaczego po prostu nie strzeli mu w łeb przez poduszkę?

Rozdział 3
Papryczka

Mała wieś, środkowo zachodnia Anglia
Kilka tygodni później

-Karvt, po co my tu w ogóle przyjechaliśmy?
-Jeszcze przed naszą ostatnią akcją otrzymałem list od pewnej osoby, którą możesz znać. A poza tym powinniśmy sobie odpocząć przez jakiś czas. Masz wory pod oczami jak stodoła.
-Ha,ha, ha bardzo zabawne, a ty wyglądasz jak pomięta szmata.
W jednym momencie złapał ją w pasie i pocałował. Nie broniła się. Później po prostu dostał w pysk.
Spojrzała przez okno pociągu. Nigdy nie była na wsi. Może kiedyś, raz lub dwa. A poza tym ta sprawa „niespodzianka”. Może ją tylko gdzieś wywozi. Dobrze wie,że się do niej nie dobierze. Ustalili już na początku swojej znajomości, że nie będą łączyli pracy z przyjemnością. To było wtedy, gdy ten wielki boss McYhogh kazał im razem pracować. Po raz pierwszy. Wtedy uznali,że w dwójkę jest wygodniej.
-W pewnym sensie boje się go –pomyślała- Ale, w jaki sposób?
Zasnęła....
-Obudź się. Jesteśmy na miejscu!
- Co? Jak?
- No już. Dojechaliśmy. Zasnęłaś.
- A no tak. – ziewnęła.- cholera jasna gdzie są moje fajki.
Wsiedli do taksówki. Karvt podał jakiś adres. Jechali dość długo, czyli te miejsce było naprawdę daleko od cywilizacji.
-To tu.- powiedział kierowca- 79 $
-Tyle szmalu za krótki przejazd! Co ty sobie wyobrażasz?! Ty...
-Karvt uspokój się. To Anglia. U nich wszystko jest drogie.
-Ale żeby 79$.
-Uspokój się. Głowa mnie już boli.

Wysiedli. Ich oczom ukazał się mały jednorodzinny domek z ogródkiem. Szczekaniem przywitał ich pies. Duży, czarny wilczur. W drzwiach ukazał się mężczyzna ok. 30 lat.
-Słucham?- spytał się ostrym, donośnym tonem.
-My w sprawie listu.
-Jakiego listu?... A tak dziadek coś wspominał. Pani Ehuashi i pan Karvt. Czekamy 2 dni. Cieszę się, że namówił ją pan do przyjazdu. Dziadkowi bardzo na tym zależało.
-Dziadkowi?...
- Tak. To twój znajomy Ehuashi. Pracował dla twojego ojczyma w latach 20.
- Tak...?
- Kto tam stoi Marku?- usłyszeli głos z środka.
- Goście przyjechali!
- To czemu nic nie mówisz! Nie można na ciebie liczyć!- za mężczyzną ukazał się zgarbiony, wychudzony staruszek z laską.- Witaj moja droga! ehum Prawie w ogóle się nie zmieniłaś!
- Aaaaaaa! Mario!. Jak ty się zestarzałeś, stary!
- W przeciwieństwie do ciebie. eh, ehu, ehum.
- Co się z tobą działo Mario? Co ty w ogóle robisz w Anglii? Dlaczego nie jesteś w Włoszech? O jak ja się cieszę!
- Ja też. Moja kochana papryczka!
- Papryczka?- Karvt wybuchnął śmiechem- Nie złe. Nawet do ciebie pasuje.
- Nie śmiej się tak mnie nazywali w domu.
- Tak, tak, ehu, to były czasy. Ale nie stójmy na dworze. Zapraszam do środka. Niestety mamy tylko jeden pokój gościnny. Pan może spać na kanapie, jeśli nie jesteście razem? Nie napisał pan o tym w liście.
-Ty wredny chamie. Nic nie powiedziałeś nawet o tym,że list wysyłasz. W ogóle zadziwiające jest to, że ty pisać potrafisz.
- Ustaliliśmy, że to będzie niespodzianka dla ciebie.
- Dobrze ci tak. Będziesz spał na kanapie.
-Posso offrirle un caffe?
-Dobrze, ale małą czarną. A ty?
-A, o co chodzi?
-O ten tramwaj, co nie chodzi. Głupi jesteś, edukacji trochę się w życiu przydało!
Wszyscy weszli do domku. Całe dnie im mijały na opowiadaniach, wspomnieniach...
- Ehuashi.....
- Czego chcesz chłopie? Jest późna noc.
- Nie aż tak późno. Właśnie skączyłaś się myć.
- No i co z tego?
- Nic. Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym?
- O... Musimy spadać stąd. Zaczynam się tu za dobrze czuć.
- Och. Zawsze narzekasz. Zostaniemy jeszcze z 2 tygodnie. Proszę.
- Nie patrz tak na mnie. Nie. No... Niech ci będzie. Ale wiesz ja musze spłacić ten dług, a jak mnie tu znajdą to nie tylko mnie zabiją, ale i staruszka.
- Nie rozumiem. Przecież biorą ci z konta w Austrii.
- No tak, ale wiesz jak to jest z ruskami.
- A tak w ogóle to, po co przyszedłeś?
- Eeee. Tylko tak... sobie.. porozmawiać...popatrzeć....
- Wiesz, co ustaliliśmy.
- Tak, ale....
- ...... brakuje ci kobiety. Twoja ostatnia dziewczyna rzuciła cię, nie zaspokajałeś jej. Musisz jeszcze zwrócić uwagę na to,że ja nie jestem kobietą.
- Co za różnica?
- Wielka, a po za tym „ja nie kocham ciebie,ty nie kochasz mnie”- zanuciła piosenkę.
- Skąd jesteś pewna?- uśmiechną się i przysuną ją do siebie.
- Bo wiem,że w tobie takie uczucie nie może się ukazać. Dla nas coś takiego to koniec kariery „zawodowej” nie wiesz?
- Daruj sobie. Takie tematy głoszą w gildiach dla zawodowych morderców podczas wykładów dla małolatów. A po za tym trochę zabawy nie zaszkodzi ani mnie ani tobie.
- A ty nie jesteś niby małolatem? Skączyłeś wcześniej tylko dla tego, że twój stryjeczny wuj chrześnicy ciotki siostry męża brata twoje matki czy coś w tym stylu.
- A ty jak się tam uczyłaś to podawano tak przestarzałe terminy, że może odczytać je tylko 4000 mędrzec z Bagadody. Jak sama widzisz nasz miłość opiera się na ciągłym wrzeszczeniu na siebie itd.
- Chwila moment „nasza miłość”?
- No tak.....
- Nie, przykro mi,ale ja cię nie kocham w pełnym znaczeniu tego słowa. Odsuń się,oddychać nie mogę.
- Ale sama przyznaj,że jak cię pocałowałem,jak przyjechaliśmy, to ci się podobało. Nie musze mieć nad przyrodzonych mocy, jak ty, żeby o ty wiedzieć.
- Może no i co z tego?
- Sprawdźmy jeszcze raz- pocałował ją
- Bogowie on mi się naprawdę podoba- pomyślała –Jak on to zrobił? Jest za mało inteligentny na maga, niby za co go wywalili z uniwersytetu? To nie jest więc urok. Po za tym większość uroków na mnie nie działa. Jak mi dobrze....pierwszy raz od kilku miesięcy...
Utonęła w jego objęciach.
Rzucił ją na łóżko.
- Jaka ona piękna, piękniejsza, niż zwykle.
- Dlaczego to robimy? – spytała nagle ,gdy jego usta znajdowały się w okolicy pępka.
- Bo oboje tego pragniemy i siebie nawzajem potrzebujemy
....
Ehuashi obudziła się. Zobaczyła obok Karvta. Poczuła nagły ból w brzuchu. I wielką radość. On otworzył oczy. Spojrzał na nią. Uśmiechnął się.
- Jak ja ją kocham. Zawsze ją kochałem- pomyślał- Od momentu kiedy ją poznałem, marzyłem o tej nocy.
- Jego uśmiech, nigdy nie zauważyłam, jest taki....
- Szybko! Wstawajcie!
-Ubieraj się szybko coś się stało.
- Masz zgrabny tyłeczek.
- Przestań. Zapomnij o tym, co się stało. Może będę dla ciebie jeszcze kiedyś miła.
- Ale dla...
- Szybko, pomóżcie mi. Coś się stało dziadkowi.-Usłyszeli głos Marka z ogrodu- On umiera!
- Karvt szybko,zadzwoń po pogotowie- usłyszał jej zrozpaczony głos, ubierając się.
- To chyba zawał.
- Mario nie umieraj, proszę....
- Papryczko.........
- Niee!
Odwróciła się, żeby nie patrzeć na zwłoki.
- Kim jesteś?- Nagle spostrzegła kobietę w czarnej sukience mini z długimi kruczymi włosami.
- Do kogo ona mówi- spytał Marek
- Nnnie wiem,. Przestań Ehuashi to nie jest zabawne w takim momencie.
- Nie widzicie jej.
- Kogo?
- DARUJ SOBIE ZŁOTKO.
Zaczęła zbliżać się w stronę Papryczki. Zobaczyła jej duże czarne oczy bez źrenic. Jej głos brzmiał jakoś dziwnie.
- Kim ty u diabła jesteś?
- Ehuashi naprawdę to przestaje być zabawne..
- Czego tu chcesz?
- OHH KOCHANIE SWOJĄ SPRAWĘ JUŻ ZAŁATWIŁAM. DZIWI MNIE JEDNAK TO,ŻE MNIE WIDZISZ.
- Kim jesteś?
- W TEJ POSTACI PEWNIE MNIE POZNASZ.
Nagle na miejscu kobiety pojawiła się postać w czarnym płaszczu z kapturem i kosą. Jednak zaraz wrócił do poprzedniego wcielenia.
- Czy ty jesteś?..
- TAK, NIE MASZ SIĘ CZYM MARTWIĆ. PRZYSZŁAM PO NIEGO, STARY ZNAJOMY Z POPRZEDNIEGO WCIELENIA.
- Ale dlaczego ja cię widzę?
- NIE WIEM, MOŻE MASZ JAKIŚ TAM GEN PO JAKIŚ TAM STAROŻYTNYCH LUB TYM PODOBNE, ODPOWIEDZI SZUKAJ W SOBIE. NA RAZIE MUSZE SPŁYWAĆ TROCHĘ ROBOTY NA MNIE CZEKA, JAK SAMA SIĘ DOMYŚLASZ. MIŁO BYŁO Z KIMŚ POGADAĆ.
- Ehuashi dobrze się czujesz, lepiej usiać, zaraz będzie karetka.
- Nie już wszystko w porządku miałam zwidy.
Spojrzała w miejsce, z którego odleciała Śmierć.
-Tylko zwidy.
Przytuliła się do Karvta i zaczęła ryczeć.


ROZDZIAŁ 4
Czarna kartka

Dzień jak dzień. Deszcz siekł pod ostrym kątem drzewa, wściekłe, że nie mogą wyciągnąć korzeni. Czarne strzępy chmur... Skąd ja to znam, pomyślała dziewczyna w spodniach podkreślających jej zgrabny tyłek. Aha... W jakimś z tych durnych melodramatów, które oglądałam z Karvtem pogrzeb odbywał się w takiej scenerii. Swoją drogą ciekawe – dziś też jest pogrzeb tego starego. Jedynego jej łącznika z dzieciństwem. Prawie ojca. Kogoś, do kogo czuła... ten, no... zafajdany sentyment. Swoją drogą ciekawe- tylko Karvtowi udało się ją zaciągnąć do oglądania melodramatów. Była ubrana na czarno – i na tym kończyło się podobieństwo jej stroju do stroju żałobnego. Obcisłe błyszczące spodnie, pasek z ćwiekami, krótka czarna bluzka bez ramiączek i czarny wisiorek-róża na dekolcie. I dziwnie zamglone oczy.
Karvt patrzył na nią zaniepokojony. Jej biżuteria zwykle nie była biżuterią tylko ładunkiem plastiku, mini-kamerą, mikrofonem, czasem nadajnikiem. A może.. dziś chciała po prostu ładnie wyglądać dla.. dla kogo? Wcale nie myślę, że to dla mnie, zaperzył się sam na siebie.
Pogrzeb był krótki. Jakaś wiązanka z chryzantem kilka słów pożegnania, jakiś ksiądz-mafiozo sprowadzony szybko do posiadłości. Nagle zobaczyli nadlatujące samoloty. Trumna z łoskotem wpadła do dołka. Wściekła Ehuashi spojrzała w górę. Na czarnych spadochronach zaczęli skakać jacyś ludzie w strojach moro z karabinami w rękach. Ale głupia scena. Czy kiedy tylko zaczyna dopuszczać do siebie jakieś cieplejsze myśli, wszystko musi zostać przerwane w tak absurdalny i trochę głupkowaty sposób? Dmuchnęła na włosy, które opadły jej na wargi. Tak bywa, kiedy się ich nie spina. Zawsze przeszkadzają. No, ale trzeba się tym zająć. Nie może dać pierwszeństwa Karvtowi. Nie może się stać tą... jak jej tam.. damą w opresji. Jeszcze by sobie coś skojarzył. Ci goście w strojach naprawdę maskujących na tle szarawych grobów zaczęli tworzyć krą wokół żałobników.
- Czego wy chcecie? –spytała. A swoją drogą dobrze, że ten szaman zwany czasem księdzem przestał pieprzyć. – dodała w myślach. Dopiero teraz zauważyła bardziej niż zwykle pobladłe wargi Karvta.
- To te ruski? Spytała z głupia frant. Co z tym twoim pieprzonym kontem???
Jakiś goryl w koszulce moro bez rękawków wolno ku niej zmierzał. Pozwoliła mu „zapuścić żurawia” w swój dekolt, skądinąd głęboki, zerwała czarną różyczkę I zanim on zdążył wyciągnąć jakiegoś kałasznikowa (jak można używać tak nieporęcznej broni?) eksplodujący kwas solny wypalił mu wielką dziurę w klatce piersiowej. Nadpalone ciało runęło na ziemię, a z brązowej dziury wytworzyła się pajęczyna krwi spływająca po bokach i plecach, a następnie powoli wsączająca się w ziemię.

Brak komentarzy: