Co nieco o świętach wielkiej nocy

Gdzieś, bardzo daleko stąd, znajduje się kraina pełna piasku, śmierci glodowej i wielbłądów. Jednak, gdy przyjrzymy się jej bliżej, zauważymy dwie, niebieskie stóżki migające się w blasku słońca. Są to oczywiście rzeki, nie autostrady. W tamtych czasach były doskonałe drogi królewskie i nikt jeszcze nie myślał o tym świństwie, które oplata wszystkie kontynenty. Wracając do tematu... gdzie byliśmy? A tak.. dwie rzeki pośrodku pustyni. Woda daje życie, życie ewoluuje, stwarza cywilizacje. I takim to zbiegiem okoliczności przyrzeczne bagna zostały zirygowane, dostosowały się do potrzeb istot wyższych, dając im pożywienie. Jednak kanały nawadiające - lub odwadniające, w zależności od części krainy - muszą być oczyszczane i zadbane. Od nich zależy życie wielu ludzi. Jednak praca musi być należycie zorganizowana. Pracę musi ktoś kontrolować. A ten ktoś dostaje władzy coraz więcej i więcej. A jeżeli jeszcze dopowie, że bóg daje mu znaki i przemawia do niego... król-kapłan gotowy (jak zupki instant, wystarczy polać wodą). Z czasem inni królowie-kapłani zechcą zając ziemie należące do innych władców. Rozpocznie się walka, fortyfikowanie miast (tak, tak wtedy były już olbrzymie miasta). Jedne państwa upadną, inne się wzmocnią. Jedyne co pozostanie wspólne to pismo i tradycja. Takim to sposobem (bardzo skrótowo opisanym) powstał Babilon. Ale my nie jesteśmy zainteresowani, którymś tam skoleji Babilonem, ale tym konkretnym, którym rządził nijaki Hammurabi. A raczej jego następcy. Choć nie było ich wielu. W Babilonie czczono nijakiego Esznunnę. Był bogiem i był całkiem zadowolony ze swojego boskiego życia. Raz do roku przypadło mi wielkie święto, w pierwszą pełnię po równonocy wiosennej. Czuł się wtedy wyjątkowy, ważniejszy od reszty tej boskiej chałastry. Tak w zasadzie nic nie robił - bo wiadomo, boskie sprawy, wszystko robi się samo - ale miał swoję święto. Dodatkowo wierni uważali, że jeżeli ceremonia nie odbędzie się, wszystko umrze, a tak zwana zima - w tej krainie zima polega na obinżeniu się temperatury do ok. 15 stopni celcjusza, oraz zwiększeniu się ilości centymetów sześciennych opadów na metr kwadratowy - będzie trwała wiecznie. Esznunna nie był co do tego zabobonu zbyt przekonany, ale jakoś nikt nigdy nie próbował zakłócić odwiecznych porządków. Narazie. Ceremoni towarzyszyła główna kapłanka i główny kapłan. Kobieta, a raczej dziewczyna, miała z ... dajmy na to 16 lat (żeby mnie ktoś o pedofilie nie oskrżał, ale szczerze daje głowę, że była dużo młodsza. No, ale oficjalnie ma 16 lat). Pierwszy raz uczestniczyła w ceremoni. W zeszłą porę przypływów, zmarła jej poprzedniczka. Ojciec dziewczyny, nijaki król Babilonu, pozostawił wybór. Zostanie wydana, za kogoś, z kim akurat chce ubić interes, co sugerowało jakiekolwiek ludy koczownicze na wschód, albo zachód od krainy. Dał jej też wybór bycia główną kapłanką. Gdybyście byli na jej miejscu, szczerze, co byście wybrali? Jedyny problem stanowiła ceremonia. Życie w celibacie przez okrągły rok jej pasowało. Ale ta pierwsza pełnia, po równonocy. Problem stanowił też kapłan, idący właśnie obok niej, po schodach, ku szczytowi zigguratu. Mężczyzna był zdrowo po 40. I jak na sługę bożego przystało, całkiem spory brzuszek. Jego czaszka była łysa, a policzki zdobiła ufryzowana broda. Bardzo rzadka. Tak czy siak, dziewczynie wydawał się obleśny. Ceremonia miała na celu 'odrodzenie, powrót do życia'. Wiadomo, ziarno wpada do ziemi, obumiera, wyrasta z niego mnóstwo innych ziaren. Przychodzi zima, zabija głodem. Lecz potem przychodzi wiosna i wszystko ożywa. Powód do radości. Dziewczyna nie uśmiechała się, w przeciwieństwie do kapłana. Im bardziej zbliżali się do świątyni na szczycie, robiło jej się nie dobrze. Pragneła krzyknąć i uciec. Nie mogła. Końcowym stadium ceremoni, po wszystkich libacja i ofiarach ku czci Esznunny, miało na celu połączenie boskiego pierwiatska męskiego i żeńskiego. Odrodzenie życia. Odrodzenie przyrody. I przede wszystkim, duże plony. Coś za coś, niczego w życiu nie ma za darmo. Ona odda się starcowi dla boga. Bóg pozwoli przeżyć im do następnego święta. Doszli na szczyt ziguratu. Dziewczyna spojrzała na wnętrze - ołtarz, nie wyglądał na wygodny - ,a potem na kapłana. Uśmiechną się do niej. - Chodź moje dziecko - złapał ją za ręke i pociągnął ku wnętrzu. Kolejna wiosna miała nastać. Ludzie wiwatowali na dole, na górze mężczyzna poruszał się w rytm bębnów. Z królami jest tak, że jak zajmią jakieś ziemie, pragną ich więcej i więcej. Jednak bardzo odległe krainy, mają tendencję do buntowania się, przeciwko swoim 'wybawcom'. Królowie - a raczej ich doradcy - wymyślili, że gdyby przesiedlić mieszkańców, owych dalekin krain, bunty zdarzałyby się rzadziej. Tym sposobem, mało znany lud Lewantu, wierzący w jednego Boga, trafił w okolice Babilonu i tu zapuścił korzenie. Na jakiś czas. Jednak wystarczająco długo, by przejąć co nie co od swoich 'wybawców'. Choćby obchodzenie pierwszej pełni księżyca po równonocy wiosennej. Nazwali to święto Pasch. Po jakimś czasie, zostali znów wygnani, z powrotem do krainy przodków. W między czasie, na pólnocy, pojawił się silny lud, bardzo okrutny, pałający się w bitwie. Najechał on i złupił Babilon. Dziwnym trafem, zdarzyło się to w święto Esznunny. Ludzie wpadli w przerażenie. Święto nie mogło się odbyć, nastąpi koniec świata. W zasadzie Esznunna, nie zdenerwował się bardzo. Tylko bardzo, bardzo. Wyszedł na pośmiewisko. Bogom nie służy to dobrze. I nawet chciał zesłać na swoich wyznawców najgorsze znane klątwy i plagi. Jakie było zdziwienie ludu Babilonu, jaki i samego Esznuny, gdy wiosna przyszła normalnie, a całe życie nad rzeką rozkwitło. Jakieś dwa tysiące lat później na krzyżu zmarł człowiek. Został pochowny. Działo się to dzień przed Pasch, dzień przed świętem starego boga Esznunny, którego wyznawców zostało tylu, że na placach jednej ręki mógłbyś zliczyć. Dzień po, życie powróciło i rozkwitło. Może jednak nie był człowiekiem? Przez następne dwa tysiące lat, wiara w to niesamowite wydarzenie, rozwinęła się. I wreszcie chrześcijaństwo zaczeło szukać swoich korzeni. Najpierw w apokryfach, potem w Nowym Testamencie, potem w Starym Testamencie. Ten zaś zaprowadził poszukiwaczy do zapomianych już bogów Babilonii, Esznunny, oraz kapłana i kapłanki na szczycie zigguratu, wierzący w zmartwychwstanie po śmierci.

Brak komentarzy: